Absolutne mistrzostwo świata. Niewiele jest filmów, które choćby dorównywały "Biutiful" w
perfekcji przedstawienia kondycji człowieka. Czapki z głów.
No to ja wyrażę opinię przeciwną.
Biutiful to kiczowaty obrazek, zdumiewająco kiczowaty. Zamiast lukru zaprawiony siarą, ale też z przesadą, w komicznym, groteskowym nadmiarze. Jak ktoś gustuje w kwaśnym winie z siarką, może się tym upijać, ale innych zemdli i rozśmieszy, co jest niewybaczalne przy dramacie. Mnie co i rusz brało na śmiech od tego przeładowania szmiry. W słownikach ten film mógłby służyć za ilustrację do hasła "bezguście". Jest tak płaski, jednowymiarowy i dosłowny, do tego stopnia przechylony w jedną stronę, że trudno sobie wyobrazić coś jeszcze bardziej koślawego. Jak wiadomo, na jednej nodze daleko nie zajdziesz, co ewidentnie tutaj widać.
Bardem na swym średnim poziomie, czyli ogólnie wysokim. Reżyseria zręczna, szorstka, gruboziarnista, ale temat miałki, rażący tandetą, opowieść banalna, więc całość kuleje i drepcze w kółko.
Ględzisz, ględzisz, ale właściwie nic nie powiedziałeś poza tym, że Ci się nie podobał...