Film jest drogą do doliny szczęścia, gdzie wśród prymitywnych plemion można by odnaleźć pierwotne piękno i spokój. Problem w tym, że dziś wszędzie jest komercja i nawet wśród najdzikszych dzikich jest się tylko turystą. Nie można ot tak przeskoczyć granic cywilizacji, bo ma się je zakodowane w genach. Sami jesteśmy cywilizacją dlatego jeśli nawet dotrzemy do pierwotnego, ono samo od nas ucieknie.
Niemniej krajobrazy Papui Nowej Gwinei, barwne korowody plemion, ich rytuały czy wygląd, są na pewno interesujące. Tak jak muzyka Pink Floyd, która nam towarzyszy.